Strona główna | Linki | Katalog | Ogłoszenia | PTGEM | Subskrybcja | Ustaw startową | Do ulubionych | Poleć znajomym | Zaloguj się   
Aktualności
Informacje
Prawo
Trendy
Stowarzyszenia

Aktualny numer
Szukaj w serwisie

Światowy rynek diamentów: diamenty z Południowej Afryki
Koncern De Beers rządzi światowym rynkiem szlifowanych diamentów od końca dziewiętnastego wieku. W 1870 roku w Kimberly w Południowej Afryce brytyjscy koloniści odkryli niespotykane do tej pory złoża. W ciągu kilku miesięcy ceny diamentów spadły z 500 USD do 10 centów za karat.
Właściciele kopalni byli zrozpaczeni. Brytyjczyk Cecil Rhodes w 1889 roku postanowił założyć koncern De Beers Mining Company. Chciał w ten sposób kontrolować  obrót diamentami. Już w 1900 roku w jego rękach było blisko 90 procent światowego handlu diamentami, a ceny znów zaczęły rosnąć.
 
Kartel De Beers działał bez zakłóceń ponad pięćdziesiąt lat. Po II wojnie światowej Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych zakwestionował stworzony przez De Beers system sprzedaży brylantów, oskarżając firmę o stosowanie praktyk monopolistycznych. W efekcie doprowadzono do zamknięcia amerykańskiego przedstawicielstwa koncernu, a diamenty zaczęły trafiać na tamtejszy rynek przez pośredników. Do drugiego starcia z rządem amerykańskim doszło na początku lat 90. Właśnie odkryto nowe złoża diamentów w Rosji, Kanadzie i Australii. Tymczasem De Beers skupował diamenty w targanymi wojnami domowymi krajach, takich jak: Sierra Leone, Kongo i Angola.
 
Kopalnie przechodziły z rąk do rąk, a koncern robił interesy zarówno z rządem, jak i rebeliantami. Rada Bezpieczeństwa ONZ na wniosek Stanów Zjednoczonych poparła całkowicie siły rządowe w tych krajach, które natychmiast zerwały kontrakty z De Beers. W efekcie udział kartelu w światowym rynku spadł o ponad 30 procent.  Od tego czasu rządząca firmą nieprzerwanie od 1929 roku rodzina Oppenheimerów szuka ugody z amerykańskim rządem. W lutym 2004 roku amerykański “The Wall Street Journal” ujawnił, że De Beers zaproponował ugodę – koncern wycofa się z monopolistycznych działań i zapłaci karę, w zamian rząd Stanów Zjednoczonych cofnie akt oskarżenia i pozwoli firmie wrócić na tamtejszy rynek. Wszyscy z niecierpliwością czekają na wyniki rozmów. Specjaliści są zgodni – jeżeli obie strony dojdą do porozumienia, ceny brylantów mogą gwałtownie spaść. 
 
 
Raz do roku w siedzibie De Beers w Londynie przy ulicy Charterhouse 17 ogłaszana jest lista stu firm, którym koncern przez następne 12 miesięcy ma sprzedawać brylanty. Później co pięć tygodni wybrani kupcy z całego świata przyjeżdżają do Wielkiej Brytanii, by odebrać zamówione kamienie.
W Stanach Zjednoczonych, gdzie sprzedawana jest rocznie połowa światowej produkcji biżuterii z brylantami, już nie raz kwestionowano ten system sprzedaży, podejrzewając koncern o manipulowanie cenami. 
 
Podczas II wojny światowej koncern De Beers zgromadził w nowojorskich sejfach diamenty o wartości 20 miliardów USD. Nie były to czasy koniunktury na tym rynku. Szefowie firmy postanowili więc zatrzymać diamenty poza rynkiem, aby sprawić wrażenie, że podaż jest mała i nie dopuścić do obniżek cen. Jednocześnie rozpoczęto na gigantyczną skalę kampanię reklamową pod hasłem “Diament jest wieczny”. Kładziono w niej nacisk na brylanty jako symbol prawdziwej miłości, przy czym wielkość kamienia miała świadczyć o wielkości uczucia, jakim mężczyzna darzy swoją wybrankę. Koncern płacił hollywoodzkim gwiazdom za noszenie biżuterii, m.in. Marylin Monroe. To dzięki efektom tej kampanii pierścionek z brylantem stał się najpopularniejszym zakupem z okazji zaręczyn i jest nim nadal w wielu krajach. Mało kto już dziś pamięta, że na ten pomysł wpadli w latach 50. specjaliści od reklamy pracujący dla koncernu De Beers. Szefowie kartelu chcieli wówczas zmniejszyć handel wtórny biżuterią z brylantami, a zaręczynową biżuterię rzadko się sprzedaje.  

[ drukuj ]


Źródło wiadomości:




Wydawca    Redakcja    Prenumerata    Reklama    Pomoc    Polityka prywatności    
Wszelkie prawa zastrzeżone.