Strona główna | Linki | Katalog | Ogłoszenia | PTGEM | Subskrybcja | Ustaw startową | Do ulubionych | Poleć znajomym | Zaloguj się   
Aktualności
Informacje
Prawo
Trendy
Stowarzyszenia

Aktualny numer
Szukaj w serwisie

Skarb ze Skrwilna. O srebrach stołowych
Katarzyna Kluczwajd
Główny pretekst do okazywania zbytku w kulturze szlacheckiej – po stroju – stanowił bankiet, a kuchnia nienadaremnie zasłużyła sobie na miano „szkopułu szlacheckiej substancji”. Obyczajowość związana
z tradycyjnymi ucztami staropolskimi wymagała odpowiedniej oprawy, między innymi stosownej liczby
i jakości zastawy stołowej.
    W magnackich i zamożnych domach szlacheckich znaczna część naczyń wykonana była ze srebra, choć stosowano także zastawę cynową. Ważnym elementem nakrycia stołu było szkło – kielichy, flasze, szklanice. Te najłatwiej ulegały zniszczeniu, podczas gdy naczynia z metali szlachetnych, a nawet cynowe, były… przywłaszczane przez mniej uczciwych gości lub przez służbę! Wedle opisów podróżujących po Polsce cudzoziemców bywało, że przy uczcie asystowali dworzanie, których głównym zadaniem było dopilnowanie kompletności zastawy stołowej. Bywało też, że izbę zamykano na czas uczty, a otwierano dopiero po sprzątnięciu i policzeniu naczyń. Ale służba pełniła również inne role podczas biesiad. U niektórych panów lokaje, hajducy, węgrzynkowie i chłopcy mieli rozkaz raz na zawsze podczas uczty pilnować, kto nie wypił, aby mu dolano; na ten koniec służebni domowi jedni się porozsadzali z flaszami dookoła stołu, drudzy z tymiż pod stół powłazili. Jeżeli nie wypijający kielicha swego, broniąc się od dolewki sąsiada, wyniósł go w górę albo za siebie uchylił, pachołek na to czatujący sprawnie mu go dolał; jeżeli skrył go pod stół, toż samo zrobił mu siedzący pod stołem służka. Wino oraz piwo i miód spożywano w wielkich ilościach, a toasty nazywano panegirykami w płynie. Nadużywanie mocnych trunków prowadziło często do awantur, zatargów i bójek. Sam ceremoniał zasiadania do stołu poprzedzało zazwyczaj umycie rąk w specjalnie do tego celu podawanych misach, a mycie rąk przed, podczas
i po zakończeniu uczty monarszej, magnackiej czy szlacheckiej, stanowiło swego rodzaju rytuał.
    Komplet do obmywania rąk, złożony z nalewki i misy, stanowił najbardziej charakterystyczny element zastawy stołowej w okresie sarmackim. W XVII wieku popularne były bogato dekorowane zestawy augsburskie, który to ośrodek złotniczy w pierwszej połowie XVII stulecia był jednym z najważniejszych w Europie. Wysokiej klasy naczynia i sprzęty wyrabiano w dużej mierze na eksport, także z przeznaczeniem dla polskiego odbiorcy. Należy jednak pamiętać,
że występujące w inwentarzach określenia: „auszpurskiej roboty”, nie zawsze oznaczają dzieło w tym mieście wykonane, ale także odnoszą się do miejscowych wyrobów, naśladujących w trybowaniu kunszt mistrzów niemieckich.
 

Lavabo – komplet do obmywania rąk, Balthasar Grill, Augsburg, 1615-1617
Misa z kompletu do obmywania rąk, Balthasar Grill, Augsburg, 1615-1617
 
Augsburskiej roboty kompletów do obmywania rąk zachowało się w Polsce co najmniej kilka.
Być może z takiego właśnie kompletu pochodzi patera z herbem  Andrzeja Fredry ze zbiorów wawelskich, wykonana
przez Tobiasa Kramera (1613-1617). Na związki mistrza z dworem królewskim wskazują zachowane wyroby jego roboty,
np. lavabo (1613-1634) w katedrze w Pelplinie,świadczące również o wyjątkowym zainteresowaniu tego warsztatu zleceniami z Polski.
Wiadomo także o nalewce z misą,  zapewne augsburskiej roboty, zachowanej w zamku królewskim w Monachium,
która pochodzi z wyprawy Anny Katarzyny Konstancji, jedynej córki Zygmunta III. Starsze lavabo z Nieszawy jest natomiast jednym ze świadectw importów norymberskich, dominujących w Polsce wcześniej, w drugiej połowie XVI wieku.
Zestawy służące do ablucji wykonywali również złotnicy miejscowi, czego przykładem mogą być: misa w kościele
pw. Św. Anny w Radzyniu Chełmińskim (przed 1619); miseczka ze zbiorów Muzeum Narodowego w Poznaniu, z pierwszej tercji XVII stulecia, zapewne z zestawu podróżnego; nalewka z tacą Christiana Paulsena z Wieliczki (druga ćwierć XVII wieku). Zdarzało się, że komplety do ablucji trafiały do świątyń i zmieniały swą funkcję; używano je wtórnie jako mis
i dzbanków chrzcielnych.
W pierwszej połowie XVII stulecia znacznie poszerzył się repertuar rodzajów naczyń produkowanych przez złotników. Częściej wytwarzano m.in. sztućce (głównie łyżki), dzbany, puchary, a także kufle, które należały do najefektowniejszych naczyń stołowych. Obok ornamentalnej lub figuralnej dekoracji, zwykle o tematyce mitologicznej, biblijnej
lub alegorycznej, wykonanej techniką trybowania, grawerowania, fakturowania, cyzelowania, także odlewu, stosowano również zdobienie płaszcza i pokrywy kufla monetami. Poprzez częściowe złocenie, a więc między innymi wprowadzenie zróżnicowania kolorystycznego, wzbogacano walory plastyczne kufli.
Ten rodzaj naczynia szczególnie popularny był w środowisku gdańskim. Na podstawie stosunkowo licznie zachowanych egzemplarzy kufli można prześledzić przemiany form i dekoracji naczyń, wypracowanych i stosowanych przez gdańskich mistrzów. Bywało, iż wieczko kufla pokrywano wyprawianą skórą, tak zwaną capą, co miało na celu utrzymanie stałej temperatury napoju w naczyniu.
 

Świeczniki stołowe: z prawej – Toruń, pierwsza ćwierć XVII w.; z lewej – Brodnica, po 1635; nożyce do objaśniania świec, Hans Marttelius, Toruń, 1641-1649
Do skromnej grupy zachowanych świeczników stołowych
z początku lub pierwszej połowy XVII wieku, obok świeczników
z zasobów Stanisława Piwo, należą także te, wykonane około połowy XVII wieku, przez Andreasa Mackensena I dla Wacława Leszczyńskiego, biskupa warmińskiego. Zachowało się także kilka świeczników późniejszych, z drugiej połowy XVII stulecia, nazywanych „polskimi” – na mocno wydętej stopie, z trzonem
w formie kręconej kolumny, ujętym płaskimi talerzykami (m.in. Paula Dettlofa, w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie; Hieronymusa Holla II, z około 1700 roku, w zbiorach wawelskich i Muzeum XX Czartoryskich; para świeczników,
być może toruńskiej roboty, w kościele pw. Narodzenia NMP
w Piasecznie). Mimo przyjętej nazwy „świecznik polski”, należy pamiętać, że ten typ lichtarza znany był w Holandii przed połową stulecia, a w trzeciej tercji XVII wieku przyjął się
w środowisku gdańskim.        
 
 
 
Pełne informacje o skarbie Czytelnicy PJ znajdą w książce „Skarb ze Skrwilna. Skarb  z Nieszawy. Klejnoty szlachty polskiej  ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Toruniu”.
 
MUZEUM OKRĘGOWE W TORUNIU i jego oddziały:
©         Ratusz, Rynek Staromiejski 1
©         Dom Mikołaja Kopernika, ul. Kopernika 15
©         Kamienica Pod Gwiazdą, Rynek Staromiejski 35
©         Dom Eskenów, ul. Łazienna 16
©         Muzeum Podróżników, ul. Franciszkańska 11
©         Ruiny zamku krzyżackiego, ul. Przedzamcze
 

[ drukuj ]


Źródło wiadomości:




Wydawca    Redakcja    Prenumerata    Reklama    Pomoc    Polityka prywatności    
Wszelkie prawa zastrzeżone.